Tym razem od babci :)
Część wrzuciłam do drożdżowca, a resztę zmiksowałam z gorzką czekoladą.
Nigdy wcześniej nie jadłam czekośliwki.
Teraz wiem, że będę ją robiła co roku :)
Smarowidło jest konsystencji popularnego kremu orzechowo-czekoladowego.
Jednak zawiera duuuuuuuuuuuużo mniej cukru i dużo mniej tłuszczu (tylko ten z czekolady).
Od kilku lat moi najbliżsi dostają ode mnie na Boże Narodzenie domowej roboty drobne upominki.
Były już trunki: kukułkówka, domowy Baileys i Francuska 44.
A ze słodkości i przetworów pojawiały się: pierniczki, pigwowiec, piernik staropolski, dundee cake i trufle nugatowe.
W tym roku pakuję do paczuszek czekośliwkę.
Czekośliwka
- 1 kg śliwek (najlepiej węgierek)
- 270 g cukru
- 100 g gorzkiej czekolady
Jeśli lubicie możecie dodać przyprawy korzenne albo mielone orzechy, ja ten krok pominęłam.
Przygotowanie najlepiej rozłożyć na 2 dni.
1 dnia:
Śliwki umyć i osuszyć. Wypestkować.
Pokroić w ósemki i wrzucić do garnka z grubym dnem.
Zasypać cukrem i odstawić na ok. 2 h, aż śliwki puszczą sok.
Następnie smażyć śliwki ok. 2 h.
Część soku się zredukuje, ale niecały. Odstawiamy i idziemy spać.
2 dnia:
Włączyć palnik i smażyć ok. 2,5-3 h, aż śliwki zredukują prawie cały sok.
Zblendować dokładnie na gładki krem.
Wstawić na palnik i na wolnym ogniu gotować do uzyskania pożądanej gęstości.
U mnie ok. 50 min.-1 h.
Na samym końcu dodać połamaną czekoladę i mieszać do całkowitego jej rozpuszczenia się.
Na samym końcu dodać połamaną czekoladę i mieszać do całkowitego jej rozpuszczenia się.
Gorącą czekośliwkę zapakować do wyparzonych słoików i pasteryzować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz